
Niektórzy postrzegają rzeźbę jako coś stałego, niezmiennego.
Ale dla mnie to paradoks: coś z metalu może inicjować ruch – nie fizyczny, ale wewnętrzny.
Inspiruję się neuroplastycznością.
Mózg to nie beton. Mózg to blacha, która pod wpływem napięcia może zmienić kształt.
Tak samo jak człowiek – pod wpływem doświadczeń, relacji, traumy, sztuki.
Dlatego tworzę formy, które nie są „ładne”. Są niewygodne.
Zaginane. Cięte. Odsłaniające swoje krawędzie.
Są jak życie – czasem wymagające spawania, czasem tylko obrysowania linii od nowa.
Wierzę, że jeśli forma może zarezonować z Twoim wnętrzem – to może je też zrewidować.
Nie musisz rozumieć, co widzisz. Wystarczy, że poczujesz, że coś w Tobie się przesuwa.
To właśnie jest rzeźba, która uczy mózg.
Nie daje odpowiedzi. Ale zadaje pytania, które zostają.
Coraz częściej otrzymuję zapytania o możliwość wprowadzenia moich prac do przestrzeni publicznej – na dziedzińce nowoczesnych inwestycji mieszkaniowych.
Deweloperzy, którzy myślą o rzeźbie nie jako o dekoracji, ale jako o znaku tożsamości miejsca, zaczynają dostrzegać siłę sztuki.
To świadomi partnerzy – chcą, by sztuka nie tylko zdobiła, ale poruszała, zapadała w pamięć, budowała emocjonalne skojarzenia z przestrzenią.
Bo dobra architektura tworzy przestrzeń.
A rzeźba – nadaje jej znaczenie.